czwartek, 16 sierpnia 2012

podróże kształcą- troche o francuzach i zdrowiu

       Ech, nadal leżę ,połamana, . Wczoraj gratis przypałętał mi się ból ucha. Poprosilam francuskiego chlopaka mojej polskiej kolezanki zeby mi skombinowal krople do uszu . Niestety sie nie udalo, bez recepty nie da rady. Jako, ze zostalo mi 8 dni do powrotu do naszego wspanialego kraju wlasnie moja polska kolezanka ( jako jedyna zapoznalam przez couchsurfing w Nimes) zabrala mi mala walizke autobusem . Wracala na wakacje, a ja powrot mam samolotem ; z tego wzgledu , ze gdyby nie noga wracalabym autobusem zabralam mnooostwo rzeczy, chyba nawet 5 kg za duzo , ale w drodze ,,do,, nie wazyli ( na szczescie). Wracajac do ucha - moje wszystkie lekarstwa pojechaly juz sobie do Polski :/ Trudno, przecierpie. Nauczka na przyszłość. Leki to bardzo ważna rzecz ( a miałam tu na większość pospolitych schorzeń, o Amolu zapomniałam - podróże kształcą ;).
     Od kilku dni złapałam uzależnienie od blogów ;) Szczegolnie tych z US no i Francji oczywiscie. Moja milosc do tego kraju delikatnie spadla po moich zdrowotnych przygodach oraz po niektorych bardzo nieprzyjemnych a wrecz absurdalnych sytuacjach z naszym szefem hotelu. Odnosnie zdrowia - w zeszlym roku tez odwiedzilam szpital, bo bakterie zagniezdzily sie tu i owdzie. A propo szefa - jest nim 40letni wysoki, szczuply, brunet, o ulizanych jakims zelem wlosach, bladej twarzy i podejrzliwie mrugajacych , duzych oczach. Pan tez mysli ze bedac dyrektorem hotelu moze nas praktykantow i w ogole pracownikow traktowac jak smieci.
     W dzien mojego przyjazdu odbywalo sie wielkie swieto miasta ,,Feria de Nimes,, . Jest to swieto na czesc Hiszpanii , w arenie organizowane są corridy, jest mnostwo koncertow i tancow w rytm hiszpanskich nutek. Swoją drogą ciekawe, my nie mamy tak hucznego święta na cześć np. Czech, bądź Słowacji . Po wejściu złotymi drzwiami do hotelu panie recepcjonistki ledwo mnie zrozumiały (a raczej były zestresowane całym tym świętem) i kazały zostawić CV , a oni rozpatrzą . Kilka prób wytłumaczenia, że ja już jestem przyjęta i zrozumiały, zawołały szefa, który stwierdził, że nikt nie ma czasu mnie zaprowadzić do pokoju . Sorry - zajęło by to jakies 10 minut ale okay... poczekam, moze faktycznie sa tak baardzo zajeci. Mialam przyjsc za 2 godziny. Szukalam miejsca do zwalenia moich 2 walizek , nie bylo gdzie - nikt nie mial czasu zajac sie 5 min mna :/  Bienvenue en France ! Chyba nie sa tak goscinni jak Polacy... Nie wiem do konca. Nie dane bylo mi sie przekonac. Ostatecznie walizki wyladowaly za kotara witajaca gosci nazwa tego swieta i ruszylam przed siebie. Zatrzymalam sie w pubie, zapytalam o wode oraz jej koszt, a pani machnela reka ( taaa... nie bylam we Francji juz 8 miesiecy, co nieco sie zapomnialo, a i wtedy nie pouzywalam jej zbytnio,ale niewazne czemu - wazne jest TU I TERAZ :)  ).
  Potem okazało się, że szef siał grozę. Przekonałam się o tym, gdy kazał coś tam wykonać raz jeszcze, z zaznaczeniem ,że jak się nam nie podoba możemy zmienić hotel . Nie zapomniał też używać słowa ,,fuck,,.  Później robił nam kontrolę pokoi- czystości , przyczepił się do butelek alkoholu które posiadamy -yy, wydawało mi się, że jesteśmy dorośli. Wyrzucił koleżankę z Islandii, która zgoliła sobie troche wlosow nad uchem . Byla pokojowka, nie sadze, zeby ja wielu gosci widzialo gdy sprzata sie jak wiekszosc opusci pokoje. Ale przeciez ,, on zawsze dostaje to , co chce,, o czym nas poinformował. Powiedział tez, ze mozemy wracac do naszych pieprzonych krajow jesli nie akceptujemy tego zeby sprzatac nasze pokoje. Nie wolno nam bez pytania przyniesc z restauracji zadnych sztuccy, talerzy, kubkow. Jednym slowem - nie lubie takich ludzi ( uzywajac milego okreslenia). Ciesze sie , ze wracam z tego durnego miejsca, gdzie jest sie podejrzanym o wszystko i patrza na rece jak dzieciom. Jego lizus nr 1 to menadzer restauracji, ktorego miny mnie rozbrajaly. Oczywiscie tez rzucil mi madrym tekstem kilka razy, szkoda slow, szkoda przytaczac...
    Mam nadzieje, ze jeszcze kiedys spotkam we Francji  normalnych ludzi trzymajacych wladze.
   Obejrzałam dzisiaj ,,Mała, wielka miłość,, ,  lekka komedia z troche bardziej ciekawym akcentem - polsko, amerykanskiej milosci. I mialam takie ,,deja vu,, . Gdzies mi przemknal ten film w TVP, daaawno temu.
                      Znalazlam ostatnio u kogos na blogu. Nowość, do przeczytania po powrocie do PL.  


A jutro czas zaczac sie pakowac, i wazyc walizke ( a wlasnie, skads trzeba wage skolowac). . Co za wstretny Ryanair ! Mozna zabrac tylko 20 kg ! Pozniej mam przesiadke w Brukseli na Wizzair, gdzie juz moge wziasc 32 kg... ech, i kto mi powie, czemu tak jest ???

2 komentarze:

  1. Ai taki szef to skarb! Byłam jakieś 2 tygodnie temu w okolicy Nimes - dokładnie w Sommieres! :) I książka Niania w Paryżu - też chętnie po nią siegnę po powrocie z Francji!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oo i ja się skuszę na tę książkę : D

    OdpowiedzUsuń