wtorek, 28 sierpnia 2012

a w Polsce ..

Wrocilam w piatek w nocy. Sporo zmian, sporo do pisania, az nie mialam jakos sily nic napisac.
Ale podczas 4h czekania w Brukseli wyprodukowalam  w moim zeszycie notke odnosnie czego powinnam tu napisac.
Cholerny szok po przyjezdzie. Trzeci raz wracam z pobytu gdzies tam za granica daleko, ale kazdego razu przezywam tak samo mocno, albo i teraz mocniej z powodu kontuzji i mojej bezradności...

Lot miałam z Nimes do Brukseli. Na lotnisku jezdzilam sobie wozkiem, a pan azjato-mieszany-europejczyk prowadzil mnie do odprawy. Pozniej czekanie, kupowanie dwoch kanapek i wody za 35 zlotych. Pierwszy raz w życiu na wózku... Przyglądałam się reakcji ludzi. Czułam się dziwnie. Ale lepiej gdy tylko mogłam o kulach wspiąć się na pokład samolotu. W tym małym mieście nie mieli samochodu z podnosnikiem, wiec ich rozwiazaniem bylo krzeselko, ktore mialo trzymac dwoch strazakow, jednak podziekowalam. Ciekawy widok miasta z lotu ptaka,  wielkiej areny , ktora w gorze byla malusia. Lot minal dosc spokojnie, bardzo szybko. Ryanair ma naprawde stare samoloty, w srodku bylo bardzo glosno. I troche mdlilo.
A w Brukseli ...
zeszlam o kulach z samolotu i czekal  na mnie wozek . Belg mlody przewiozl mnie na lotnisko samochodem specjalnym. Zdazyl mi sie wypytac po drodze skad jestem , bo okazalo sie , ze ma dziewczyne z Lodzi :) Ach, nie ma jak to wszedzie polacy . Potem czekanie 4 h z walizą. I brak cieplego jedzenia na lotnisku, tylko jakies pieczywo. W koncu kupilam salatke z bulka na obiad. Chcialam tylko byc w domu.  Poznalam tez dwie holenderki po 50tce , ktore wybieraly sie na tance do Chorwacji. Zapytaly tez, czy sie wybieram , bo potanczylybysmy sobie ( oj chyba cos palily, bo ja z kulami bylam heh :). Ale swoja droga zazdroszcze im werwy w tym wieku. Dalej znow wozek, i specjalne auto do podwozu mnie na poklad. Dostalam specjalne  miejsce na nogi. I bylo bardzo cicho w Wizzarze, z czego moge wnioskowac ,ze samolot w dobrej kondycji.   Zupelnie dobrze znioslam ten lot, wniosek bede latac z Wizzem !
3 miesiace, a wysciskalam tate i brata jakbym wieki sie nie widziala. I okropnie zimno, bylo tylko 11 stopni, a we Francji 27 ! Minely  4-5 dni nim wlasnie zdazylam do niej przywyknac. I do jedzenia... I do wszechotaczajacej zieleni!

Jest pieknie, jestem u siebie, w swoim pokoju, z moim psiakiem, i duzym podworkiem, ogrodami, ech... :) Uwielbiam.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz