środa, 15 sierpnia 2012

co ja tu robię

Podróżowałam odkąd sięgam pamięcią. Już jako ośmiolatka mama wysłała mnie na kolonie , był jakiś tani wyjazd z naszego urzędu gminy więc pojechałam na trzy tygodnie jakieś 70 km od domu ( w tym wieku to był wyczyn ;). Bawiłam się prześwietnie i tak to spodobały mi się wyjazdy. 
Po różnych pomysłach co do kierunku po liceum, poszłam na turystykę. Tak wiem co pomyślicie, nic po tym nie ma itd. Ale po jakich studiach teraz jest ,,coś,,. Lubię geografię, jednak nie chciałabym zostać nauczycielem ani badaczem naukowym. Uczę się tego co lubię, zajęcia są ciekawe i z chęcią chodzę na wykłady ( no może pomijając zajęcia typu ekonomia). Moja uczelnia oferuje duży wybór praktyk zagranicznych. i mogę powiedzieć , że jest ,elastyczna, . Wyjazdy można przedłużać i wykładowcy nie zrobią problemów , że miesiąc czy dwa nie pojawiłam się na zajęciach. Dodam jeszcze ,że to uczelnia prywatna i studiuję zaocznie. Wybrałam tą uczelnię co by uniknąć delikatnie mówiąc słynnych nie sympatycznych sytuacji w dziekanacie, choć i u nas nie wszyscy są oczywiście milutcy ( jesteśmy tylko ludźmi...). 
Zgłosiłam się dość późno po oferty wyjazdu i dostałam niestety ( a może i stety) tylko jedną- do Nimes. Miałam dość poszukiwania pracy , długo mi nie zajęło zastanawianie się co do decyzji. Dumnie nazywa się to praktyką w hotelu, a oznacza ciężką harówę. Nie ma lekko, nie ma tak dobrze... 
Przyjechałam do Nimes 24 maja. 
Nie wiem od czego zacząć zapiski, mam tyle myśli i obrazów, które widzę jak zmieniające się kadry. 
Ciąg dalszy potem ,  teraz czas na sen. 
Dobranoc deszczowy Nimes :) Pada tu niezwykle rzadko, jakieś dwa góra trzy razy w miesiącu. I chyba właśnie teraz pada po raz pierwszy odkąd tu jestem już jakąś godzinę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz